1. Crash Test Dummies
Głęboki, niemal hipnotyczny głos Brada Robertsa natychmiast budził uwagę. Zespół zasłynął w latach 90. jedną z najbardziej osobliwych piosenek tamtej dekady, która zaskakiwała spokojnym tempem i refleksyjnym klimatem. To nie był kolejny radiowy hit krzyczący gitarowymi riffami, lecz spokojna opowieść o zwyczajnych, choć niezwykłych historiach. Wtedy wydawało się, że pierwsze nuty rozbrzmiewają tuż obok, w szkolnym radiowęźle albo na kasecie magnetofonowej leżącej na biurku. Dziś Crash Test Dummies można spotkać na kameralnych scenach i festiwalach retro, gdzie ich żywa interpretacja dawnych przebojów wywołuje gęsią skórkę.
2. Toadies
Gdy tylko usłyszałeś surowy, głęboki riff „Possum Kingdom”, wiedziałeś, że nie jest to zwykła rockowa zabawa. Toadies płynnie przechodzili od mrocznego, niemal gotyckiego klimatu do gwałtownych wybuchów energii. Teksty pełne niepokoju i tajemnicy idealnie komponowały się z gitarowymi brzmieniami, budując aurę niepokoju. Choć przetrwali z przerwami i trudnościami, wciąż z determinacją wracają na scenę, przypominając, że ich muzyka potrafi porywać i intrygować równie mocno, jak dwie dekady temu.
3. Chumbawamba
Od punka do hitu, który sławiła cała planeta – Chumbawamba przeszli niezwykłą drogę. Niezwykle energetyczny refren o odporności na przeciwności szybko stał się hymnem każdej imprezy, a ludzkie głosy wtórujące „I get knocked down…” rozbrzmiewały na stadionach i w klubach. Zespół nie bał się kontrowersji, nieustannie podejmując tematy społeczne i polityczne. Choć ich wielka przygoda zakończyła się kilka lat temu, ich buntowniczy duch wciąż inspiruje artystów, a same utwory – mimo upływu czasu – brzmią zaskakująco aktualnie.
4. Fools Garden
Nikt tak nie potrafił uchwycić melancholii wypowiadanej prostym dźwiękiem pianina. „Lemon Tree” to hymn z nutą smutku i nostalgii, urokliwy w swej prostocie. Melodia tak chwytliwa, że brzmiała w radiu bez końca, ale też tak subtelna, że wzruszała przyciszonymi wersami. Z perspektywy czasu widać, że to dzieło duetu, który potrafił połączyć popową lekkość z głębokim uczuciem. Dziś Fools Garden co prawda rzadziej gości na antenach komercyjnych stacji, ale ich koncerty pełne są wiernych fanów, tęskniących za magią oryginału.
5. Semisonic
„Closing Time” to piosenka, którą znamy wszyscy – choć wiele osób do dziś nie wie, że chodzi o coś więcej niż zwykłe zamykanie baru. Za lekkim, wpadającym w ucho refrenem kryje się opowieść o przemijaniu i zmianach życiowych. Charakterystyczne piano i rozbudowane harmonie sprawiały, że utwór rozbrzmiewał w sercach słuchaczy z wyjątkową intensywnością. Semisonic co kilka lat wraca z nowymi nagraniami, jednak to właśnie klasyk z końca lat 90. wciąż przyciąga tłumy na ich koncerty retro, przypominając o sile prostych, a jednocześnie przemyślanych aranżacji.
6. Wheatus
„Teenage Dirtbag” to opowieść o outsiderze, wychodząca poza ramy typowego utworu rockowego. Dzięki charakterystycznemu scratchingowi i szczerej, niemal intymnej narracji stała się hymn młodzieńskiej niezgody na schematy. Słychać w niej było autentyczność, bo Brendan B. Brown pisał o swoich osobistych doświadczeniach. Choć zespół nie powtórzył tego sukcesu, to właśnie ten kawałek wciąż krąży w sieci, a na koncertach – szczególnie tych o tematyce lat 2000 – budzi największy entuzjazm.
7. Baha Men
Nie sposób zapomnieć czystej, niemal dziecięcej radości, jaką niosło „Who Let the Dogs Out”. Soca z Bahamas po raz pierwszy zyskało globalny rozgłos dzięki tej piosence, która stała się obowiązkowym punktem imprez sportowych i plażowych bawiłek. Ten energetyczny rytm i zaraźliwy okrzyk potrafią wywołać uśmiech na twarzy nawet dziś – gdy brzmienie socy nie dominuje już list przebojów, Baha Men wciąż przyciągają publiczność, oddając hołd tradycjom swojej wyspiarskiej ojczyzny.
8. Right Said Fred
Ironia i dystans do własnego wizerunku to znaki rozpoznawcze braci Fairbrass. „I’m Too Sexy” stał się nie tylko muzycznym fenomenem, ale też satyrą na świat mody i popkultury. Prosty, chwytliwy refren zapadał w pamięć bez reszty, a specyficzny wokal budował zabawny, autoironiczny klimat. Choć zespół nie stał się ikoną longplayów, ten singiel przez lata stanowił fundament każdej imprezy z gatunku „największe hity lat 90.”.
9. Eiffel 65
Gdy usłyszałeś vocoder w „Blue (Da Ba Dee)”, wiedziałeś, że to eurodance w najlepszym wydaniu. Elektroniczne pulsy i nonsensowny, surrealistyczny tekst o „niebieskim” świecie tworzyły magnetyczny obraz, który znają miliony. Utwór wywoływał uczucia od radości po zdumienie, a jego charakterystyczna linia basowa wciąż budzi skojarzenia z dyskotekami tamtej dekady. Eiffel 65 pokazali, że diagonalne przekręcenie głosu i prosty beat mogą stworzyć ponadczasowy hit.
10. 4 Non Blondes
Silny, surowy wokal Lindy Perry w „What’s Up?” to klasyka nie tylko rocka lat 90., lecz w ogóle kobiecego wokalu w muzyce pop-rockowej. Ballada napisana z perspektywy poszukiwania sensu i własnej drogi brzmiała jak krzyk serca pokolenia. To jedna z tych piosenek, które potrafią wzruszyć za każdym razem, gdy się je usłyszy. Mimo że formacja nie wydała wielu albumów, to właśnie ten utwór uczynił ich legendą, a Lindę Perry później okrzyknięto wybitną autorką piosenek dla wielkich gwiazd.
Zakończenie
Przypomnienie tych dziesięciu zespołów to podróż przez różne zakątki muzycznego świata: od melancholijnego folku, przez surowe rockowe brzmienia, po taneczne rytmy socy i eurodance’u. Choć każdy z nich odniósł sukces głównie jednym przebojem, trudno przecenić ich wpływ na krajobraz lat 90. i początku XXI wieku. Dziś, gdy playlisty wypełniają nowe gwiazdy, warto sięgnąć po te kultowe kawałki, by na chwilę przenieść się w czas, gdy muzyka była przede wszystkim przygodą i kluczem do beztroskich wspomnień.