Raport pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH”, autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych, podaje, że w ub.r. w porównaniu do 2021 roku codzienne zakupy zdrożały średnio o 19,1% rdr. Jak komentuje Julita Pryzmont, konsultant merytoryczny badania z Hiper-Com Poland, wzrost cen w sklepach w 2022 roku był spowodowany głównie szalejącą inflacją, sytuacją geopolityczną, czyli wojną w Ukrainie, a także wciąż widocznymi skutkami pandemii. W ocenie ekspertki, negatywny wpływ niewątpliwie miały też niektóre decyzje rządu i Narodowego Banku Polskiego.
– W ub.r. kluczowe znaczenie miał duży wzrost opłat za energię i ogrzewanie. To podniosło ogólne koszty utrzymania sklepów i bezpośrednio przełożyło się na ceny detaliczne. Do tego drożejące paliwa podniosły koszty transportu, co uwzględniono w cenach produktów. Podwyższone zostały też pensje pracowników sklepów. Na to wszystko nałożyły się czynniki podażowe, związane z ograniczoną dostępnością niektórych towarów, co szczególnie odbiło się na cenach art. tłuszczowych i sypkich. Ponadto zwiększyły się koszty produkcji takich towarów, jak np. cukier, papier, pieczywo, wędliny oraz karmy dla zwierząt. Należy pamiętać o tym, iż czynnikiem łagodzącym wzrosty cen żywności wciąż jest tarcza antyinflacyjna, polegająca na zastosowaniu obniżonych stawek VAT dla konsumentów – mówi dr Tomasz Kopyściański z Wyższej Szkoły Bankowej we Wrocławiu.
Zdaniem dr Anny Semmerling z WSB w Gdańsku, jeśli sytuacja polityczna i gospodarcza nie ulegnie drastycznemu pogorszeniu w 2023 roku, to tempo wzrostu cen w sklepach nie będzie już tak duże, jak w zeszłym roku. Wciąż jednak będzie drogo. W ujęciu globalnym widać osłabienie tempa wzrostu inflacji. Obecnie oscylujemy wokół szczytu inflacyjnego, który jest spodziewany na przełomie I i II kwartału 2023 roku, choć kluczowym okresem może być Wielkanoc. Wówczas sieci handlowe mogą jeszcze zaskoczyć klientów wzrostem cen.
– Inflacja trochę straci na dynamice, ale wciąż będzie dwucyfrowa lub będzie oscylować blisko tych granic. Będzie też dalej mocno odczuwalna dla portfeli zwykłych Polaków. W sklepach nadal będzie drogo. Jest bardzo prawdopodobne, że dymnika wzrostu cen spadnie poprzez osłabiony popyt na rynku, ale to wcale nie oznacza, że ceny w sklepach będą niższe. Po prostu będą wolniej rosły. Weszliśmy w rok wyborczy, co oczywiście będzie wiązało się z kolejnymi obietnicami, a co za tym idzie, zamiast hamować inflację, będziemy ją niestety dalej podsycać. A to w dłuższej perspektywie może być dość niebezpieczne dla portfeli konsumentów – przewiduje Julita Pryzmont.
Analitycy z UCE RESEARCH informują, że wśród kategorii, które zaliczyły największą dynamikę wzrostu cen w 2022 roku względem 2021 roku, na pierwszym miejscu znalazły się tłuszcze – 47,2%. Dalej w tym zestawieniu rokrocznych podwyżek widać produkty sypkie – 27,4%, tzw. inne art. (w tym karmy dla zwierząt i pieluchy dla dzieci) – 25,9%, mięso – 25,5%, a także nabiał – 22,4%.
– Ogromny wpływ na ceny produktów tłuszczowych ma wojna. Ukraina i Rosja miały przed 2022 rokiem bardzo duży udział w produkcji i eksporcie art. roślinnych do Polski oraz innych krajów. To uległo istotnemu ograniczeniu, co przy utrzymującym się stałym wysokim popycie konsumpcyjnym na te towary wpłynęło na wysokie wzrosty cen – wyjaśnia dr Kopyściański.
Natomiast dr Semmerling podkreśla, że produkty sypkie to kolejna kategoria silnie powiązana z rynkiem ukraińskim, co rodzi napięcia popytowo-podażowe. W 2023 roku nie należy raczej spodziewać się, że takie art. wyraźnie potanieją w sklepach. Najwcześniej można tego oczekiwać w 2024 roku, w związku z przewidywanym spadkiem cen zbóż.
– Z kolei karmy są produkowane ze składników, które w 2022 roku bardzo podrożały, czyli produktów pochodzenia zwierzęcego, a także ww. tłuszczy. Dodatkowo produkcja żywności dla zwierząt domowych pochłania znaczną ilość energii, która przecież również istotnie zdrożała. Sumarycznie wpłynęło to na wzrost cen – tłumaczy ekspert z WSB we Wrocławiu.
Zgodnie z prognozami na 2023 rok, na które powołuje się dr Anna Semmerling, presja podażowa na rynku mięsnym będzie malała, co powinno doprowadzić do stabilizacji, a może nawet spadku cen, w zależności od rodzaju mięsa. Większość prognoz wskazuje na to, że wołowina może w najbliższym czasie stanieć, a drób – podrożeć. Przy spadku konsumpcji Polacy będą częściej kupowali tańsze produkty, na droższe spadnie popyt, a tym samym cena mięsa może się obniżyć. Z kolei analitycy z UCE RESEARCH dodają, że obecnie podaż jest stopniowo odbudowywana. Choć ceny mięsa mogą jeszcze wzrosnąć w najbliższych kwartałach, to potem raczej dojdzie do korekty.
– Ubiegły rok był wyjątkowo rekordowy w kwestii podwyżek cen mleka. Przyłożyły się do tego takie czynniki, jak dość suchy okres letni, drożejąca pasza, która mocno wpłynęła na ceny mleka w skupie, jak również wojna w Ukrainie. Obecnie na rynku widać, że ceny w skupach spadły. Jednak w naszej ocenie, nie zwiastuje to jeszcze tego, że nabiał w sklepach potanieje. Co prawda na rynku dodatkowo widać spadek zamówień na produkty mleczarskie, co powinno się wiązać ze spadkiem cen w sklepach, ale sytuacja może być tylko chwilowa. Uważamy, że w tym roku nabiał będzie sukcesywnie stawał się coraz droższy. I tak z pewnością będzie do czasu ustabilizowania kosztów produkcji mleka – uważają analitycy z UCE RESEARCH.
Ponadto analiza pokazuje, które konkretnie produkty najbardziej podrożały w sklepach rdr. Największą dynamikę wzrostu cen zaliczył olej – 51,7%. Następnie w tym zestawieniu widać margarynę – 49,1%, cukier – 47,4%, masło – 40,9%, a także karmę dla psów – 36,3% rdr.
– W 2023 roku olej, margaryna, cukier i masło nie powinny już drożeć w tak drastycznym tempie, jak w ubiegłym roku, zwłaszcza że konsumpcja będzie spadać. Coraz więcej Polaków rezygnuje chociażby z produktów mącznych czy masła. Należy jednak mieć świadomość tego, że ceny w ujęciu rok do roku rosną i to w tempie dwucyfrowym. Przełoży się to na koszty produktów najczęściej wykorzystywanych w gospodarstwach domowych i jako surowce pośrednie. Wielu analityków podkreśla, że do ww. listy mogą w najbliższym czasie dołączyć produkty nabiałowe i alkohole – zaznacza ekspertka z WSB w Gdańsku.
Patrząc na ww. zjawiska, ekspertka z Hiper-Com Poland, przewiduje, że kolejne 2-3 lata będą wyjątkowo trudne dla handlu. Polacy stali się bardzo oszczędni, zmienili swoje nawyki zakupowe, ale też żywieniowe. Branża retailowa może przez to stanąć w obliczu poważnego kryzysu, który wymusi na niej nowe podejście do klienta.
– Przyglądając się dokładnie działaniom sieci handlowych, można dostrzec, że ich strategie cenowe wynikały z globalnych wzrostów cen surowców, ale były również skorelowane z oczekiwaniami rynkowymi. Natomiast w ciągu 2-3 lat retailerzy muszą mieć świadomość tego, że popyt konsumpcyjny będzie malał. Nie należy się spodziewać, że ceny wrócą do poziomu sprzed pandemii. Koszty prowadzenia działalności i pośredników rosną, a gospodarka będzie wyhamowywać. Te czynniki spowodują, że wielu przedsiębiorców może stanąć w obliczu kryzysu, z którym nie każdy sobie poradzi – alarmuje dr Anna Semmerling.
Jak podsumowuje dr Tomasz Kopyściański, wysoka podwyżka cen w sklepach rdr. przy malejącym tempie wzrostu wynagrodzeń przybliża rynek do granicy popytowej. Oznacza to, że rosnące koszty utrzymania sklepów mogą być już trudne do przerzucenia na klienta. Od końca 2022 roku obserwujemy, jak drastycznie zmniejsza się na rynku ilość sklepów, które nie są w stanie utrzymać rentowności przy rosnącej dynamice kosztów funkcjonowania. Możemy spodziewać się pogłębienia tego trendu w bieżącym roku.
***
Dane pochodzą z cyklicznego raportu pt. „INDEKS CEN W SKLEPACH DETALICZNYCH” (powstającego regularnie co miesiąc od blisko 6 lat), autorstwa UCE RESEARCH i Wyższych Szkół Bankowych. Analiza pokazuje średnią wartość cenową, notowaną rok do roku. W tej odsłonie porównano wyniki z całego 2022 i 2021 roku. Dotyczyło to 12 kategorii i 52 najczęściej wybieranych przez konsumentów produktów codziennego użytku. Łącznie zestawiono ze sobą blisko 570 tys. cen detalicznych z prawie 41 tys. sklepów należących do 65 sieci handlowych. Badaniem objęto wszystkie na rynku dyskonty, hipermarkety, supermarkety, sieci convenience oraz cash&carry docierające ze swoją ofertą do większości konsumentów w Polsce.
Autorzy badania zastrzegają, że powyższa analiza nie może być traktowana jako pomiar wzrostu lub spadku ogólnego poziomu inflacji.