Przygotowanie skóry to fundament
Nie da się uzyskać ładnego glow na zaniedbanej, przesuszonej lub mocno przetłuszczonej skórze. Nawet najlepszy rozświetlacz nie zadziała, jeśli cera ma suche skórki albo jest podrażniona. Dlatego przed makijażem ważna jest pielęgnacja.
Zacznij od delikatnego umycia twarzy łagodnym środkiem oczyszczającym. Chodzi o usunięcie potu, sebum i resztek kosmetyków, ale bez naruszenia bariery ochronnej skóry. Następnie sięgnij po coś nawilżającego – lekkie serum, które przyciąga wodę do naskórka, a potem krem, który tę wodę zatrzyma i wygładzi powierzchnię skóry. Gładka skóra równiej odbija światło, więc już na tym etapie wygląda lepiej.
Rano koniecznie stosuj krem z filtrem SPF jako ostatni krok pielęgnacji przed makijażem. Filtr nie tylko chroni skórę, ale też najczęściej daje satynową bazę pod kolejne produkty. Ważne: kremu z filtrem nie mieszamy z podkładem, tylko nakładamy go osobno, pozwalamy mu się ułożyć i dopiero potem przechodzimy do makijażu.
Rozświetlająca baza zamiast ciężkiej maski
Kolejny krok to baza rozświetlająca, czyli produkt, który daje cerze delikatny połysk i efekt „zdrowej skóry”. Tego typu bazy mają maleńkie pigmenty odbijające światło. Nie chodzi o brokat, tylko o miękką poświatę, dzięki której twarz wygląda na bardziej wypoczętą.
Przy skórze normalnej albo suchej możesz nałożyć cienką warstwę takiej bazy na całą twarz. Przy cerze mieszanej lub tłustej lepiej stosować ją tylko miejscowo: na kości policzkowe, nad łukiem brwiowym, przy łuku kupidyna. W strefie T zazwyczaj i tak pojawia się naturalny połysk, więc dokładanie tam rozświetlania zwykle nie jest konieczne.
Nie masz bazy glow? Możesz wymieszać odrobinkę płynnego rozświetlacza z lekkim kremem i delikatnie wklepać tę mieszankę w wybrane partie twarzy. Ważne, żeby użyty rozświetlacz był subtelny, a nie bardzo metaliczny – inaczej efekt będzie bardziej wieczorowy niż dzienny.
Lekkie wyrównanie kolorytu zamiast pełnego krycia
W makijażu glow nie chodzi o to, żeby udawać idealną cerę bez porów. Chodzi o wyrównanie tego, co naprawdę przeszkadza – zaczerwienień, sińców pod oczami, pojedynczych niedoskonałości – i zostawienie reszty skóry w spokoju.
Dlatego dobrze sprawdzają się lekkie podkłady o wykończeniu satynowym lub lekko świetlistym, albo kremy tonujące. Zamiast próbować przykryć wszystko grubą warstwą, nałóż cienką ilość produktu i rozprowadź ją gąbką lub palcami. To pozwala kosmetykowi połączyć się ze skórą i wyglądać naturalnie.
Korektor traktuj jak narzędzie punktowe. Jeśli masz coś do ukrycia, zakryj tylko to, a nie całą twarz. Taka technika ma dwie zalety: skóra wygląda prawdziwie, a makijaż nie zbiera się tak szybko w zmarszczkach mimicznych.
Rozświetlacz stosowany z głową
Rozświetlacz jest kluczowy, ale potrafi zepsuć efekt, jeśli użyjesz go w złym miejscu. Zasada: nakładamy go tam, gdzie światło i tak naturalnie „siada” na twarzy. Najczęściej są to szczyty kości policzkowych, delikatnie nad brwią z boku, odrobina na łuku kupidyna i subtelnie na czubku nosa.
Unikaj nakładania rozświetlacza na okolice, gdzie masz rozszerzone pory, grudki, stany zapalne lub nierówną strukturę skóry. Połysk działa trochę jak lupa – podkreśla fakturę. Jeśli nałożysz rozświetlacz na środek twarzy, łatwo przejść ze „skóra zdrowa” w „spociłam się w windzie”.
Wybór formuły ma znaczenie. Produkty kremowe i w sztyfcie zwykle wyglądają bardziej jak naturalne odbicie światła na skórze. Rozświetlacze pudrowe potrafią być wyraźniejsze i dawać metaliczny efekt. Do codziennego makijażu dziennego zwykle lepiej sprawdzają się kremowe, wklepane palcem, nie roztarte agresyjnymi ruchami.
Kolor na policzkach i ocieplenie twarzy
Sam połysk bez koloru potrafi wyglądać jak zmęczenie. Dlatego róż i bronzer są tak ważne. Róż w kremie daje efekt „naturalnego rumieńca”, a nie plamy koloru nałożonej pędzlem. Przy wyborze odcienia kieruj się tym, jak wyglądasz po lekkim wysiłku albo gdy jest ci ciepło. To zwykle najbardziej wiarygodny kolor.
Sposób aplikacji różu też robi różnicę. Jeśli nałożysz go trochę wyżej – nie tylko na sam „jabłuszkowy” punkt policzka, ale lekko w stronę skroni – twarz wygląda świeżo i delikatnie uniesiona.
Bronzer w kremie lub sztyfcie stosujemy tam, gdzie normalnie opala nas słońce: linia włosów przy czole, skronie, delikatnie pod kością policzkową. Nie rysujemy ostrych, ciemnych pasów, jak przy mocnym konturowaniu. Tu chodzi raczej o nadanie twarzy ciepła i życia, a nie o zmianę kształtu żuchwy.
Puder jako narzędzie kontroli, nie jako maska
Glow nie oznacza, że cała twarz ma być mokra. Jeśli nie zabezpieczysz makijażu w newralgicznych miejscach, po kilku godzinach połysk może przestać być atrakcyjny i zacząć wyglądać jak zwykłe przetłuszczenie. Dlatego puder dalej jest potrzebny – tylko nie wszędzie.
Najbardziej użyteczna technika to punktowe utrwalanie. Małym pędzlem wklep odrobinę drobnego pudru matującego w te miejsca, które zwykle świecą się najbardziej: skrzydełka nosa, środek czoła, dół brody. Dzięki temu zachowujesz kontrolę nad strefą T, ale nie odbierasz policzkom tego miękkiego blasku.
Pod oczy też warto użyć bardzo cienkiej warstwy pudru, żeby korektor się nie zbierał. Ważne jest wklepywanie, a nie rozcieranie, żeby nie popsuć tego, co już nałożyłaś.
Przy naprawdę tłustej cerze można przypudrować trochę większy obszar, na przykład całe czoło. Nie kłóci się to z ideą glow, dopóki pozwalasz części twarzy nadal być rozświetloną.
Usta, brwi i rzęsy jako dopełnienie całości
Makijaż glow najlepiej wygląda w duecie z miękkimi, naturalnymi detalami. Usta zwykle nie są matowe ani „wyrysowane jak szminka permanentna”. Lepiej działają balsamy koloryzujące, błyszczyki bez dużych drobinek albo kremowe pomadki, które dodają ustom elastyczności i lekkiego połysku.
Brwi wystarczy ułożyć żelem, żeby wyglądały pełniej i bardziej miękko. Nie trzeba ich mocno obrysowywać ostrą linią. To sprawia, że twarz wygląda młodziej i lżej.
Rzęsy nie muszą być ekstremalnie pogrubione. Wystarczy klasyczny tusz w jednej lub dwóch warstwach, żeby oczy były otwarte i świeże, ale nie teatralne.
Podsumowanie
Makijaż glow polega na kontrolowanym świetle, a nie na pełnym połysku od czoła po brodę. Najpierw dbasz o skórę: oczyszczasz, nawilżasz, zabezpieczasz filtrem. Potem delikatnie wyrównujesz koloryt lekkim podkładem i korektorem stosowanym tylko tam, gdzie trzeba. Rozświetlenie dodajesz w miejscach, gdzie twarz naturalnie łapie światło, a nadmiar błysku w strefie T blokujesz pudrem. Na koniec ocieplasz buzię różem i bronzerem w kremie, układasz brwi i nadajesz ustom miękki połysk. Efekt końcowy nie ma wyglądać jak ciężki makijaż – ma wyglądać jak zdrowa skóra w najlepszej wersji.




